Dowiedziałem się właśnie, że istnieje teraz taki topos jak „Magical Negro”, który został ukuty w 2001 przez reżysera filmowego Spike’a Lee. Gość nazwał ten topos, by go potępić. Do tego wora wrzucił wszystkich filmowych czarnych posiadających dużą wiedzę lub moc, której używają by pomagać białym bohaterom filmu.
Znalazły się w nim takie postacie, jak Red z „Shawshank”, Morfeusz z „Matriksa”, Coffey z „Zielonej Mili” czy Bóg z „Bruce’a Wszechmogącego”. Teraz są to – zdaniem wielu osób (w tym np. Baracka Obamy czy Morgana Freemana) – postacie rasistowskie, które wpajają ludziom złe przekonania. Pomyślicie – cóż to za przekonania? Czyżby złą rzeczą było wpajanie ludziom, że warto słuchać Murzynów, bo mogą mieć coś mądrego do powiedzenia?
Otóż złą rzeczą jest to, że czarny używa swojej wiedzy do pomagania białym oraz to, że zakładają, że czarna mądrość musi się brać z jakichś mocy nadnaturalnych. Także, że jest czymś złym, dlatego że tworzenie takich sympatycznych czarnych postaci może wynikać z „białego poczucia winy”.
Jak dla mnie jest to kolejny objaw gorączki politycznej poprawności. Co prawda szczęśliwie nikt prawnie tego nie chce regulować, więc to nie jest tak, że to polityczna histeria, ale dużym problemem jest to, że ktoś taki topos znalazł. Bo on tak naprawdę nie istnieje! Ja bym w życiu nie pomyślał, żeby Morfeusza, Coffeya i Reda do jednego wora wsadzić. Zostali tam wsadzeni przede wszystkim dlatego, że są czarni. To są kompletnie różne, na swoje własne sposoby fascynujące postacie i przypinanie im wszystkim tej samej karteczki jest zwyczajnie krzywdzące.
Fakt, istnieje coś takiego jak ultramądry, spokojny, ułożony Murzyn. Ale nazywa się to Morgan Freeman. To jest człowiek, który dostaje takie role, bo sam aktor ma te cechy w sobie. Wielu aktorom dostał się koszyczek, ale nikt nie płacze, że jest to problem rasowy. Płaczesz, że w kółko grasz mądrych ludzi, postacie darzone szacunkiem? To co ma powiedzieć Jim Carrey?
W kinie przewija się wiele magicznych i mądrych postaci, które chcą pomagać głównemu bohaterowi. Bywają to magowie, wróżki, starzy ludzie, mistrzowie sztuk walki. Tak, niektórzy z nich są czarni. Nie rozumiem, czemu nie powinni być.
Dodaję do tego nieistotną z pozoru ciekawostkę: w oryginalnym opowiadaniu Stephena Kinga, na podst. którego powstał film z Freemanem, Red był białym Irlandczykiem.
Demie, czy jest jeszcze szansa, że kiedykolwiek ujrzymy „patyczakowy” (mam nadzieje, że wiesz o co chodzi) wystrój twojej strony? Bardzo mi się podobał.
I co niby teraz robić? Wstawisz do filmu magicznego murzyna – jesteś rasistą z poczuciem winy
Wstawisz murzyna w roli czarnego charakteru – jesteś rasistą promującym stereotypy
Nie masz żadnych murzynów w filmie – jesteś rasistą dyskryminującym czarnych aktorów
Masz samych murzynów w filmie – jesteś rasistą zarabiającym na Blaxploitation
Najlepiej wstawić do filmu czarnego tokena i mieć wszystko w d…
Przecież, jak John Coffey umiera, to się płacze, więc nie ogarniam, o co halo.
Punkt widzenia Spike’a Lee jest bardzo odległy od kraju nad Wisłą. Można go wziąć za rasistę, ale wcześniej wypadało by zrozumieć jego świat, a to chyba – kulturowo rzecz ujmując – jest dość niemożliwe dla Polaka.
Ale to nie jest tak, że 'magical negro’ istniał już dużo wcześniej w literaturze, w czasach faktycznego rasizmu w USA? Gdzie jedyną akceptowalną czarną postacią (poza martwym/głupim murzynem) był właśnie taki magiczny pan Miyagi, który dzielił się z białymi swoją nadnaturalną mądrością, bo sama matka natura każe mu pomóc białym (bo niby są lepsi)?
Kurna, świetny tekst – przy każdym przeczytanym akapicie na usta cisnął mi się komentarz, ale czytam dalej i… myśl z mojego komentarza za każdym razem była w następnym akapicie. :x
a co z ostatnim akapitem? :f
Morgan Freeman to mój ulubiony aktor i podoba mi się to, że zawsze gra takiego mądrego i spokojnego. Ale wynika to tylko z jego głosu i sposobu grania, a nie z tego, że jest czarny… Nikt nie zagrał by lepiej Reda w Skazanych.
Dem w odcinku serii „South Park”, pojawia się Morgan Freeman, dokładnie w kontekście jak go opisałeś. Odcinek „Earning His Freckles” Sezon 16 bodajże :)
Takiż Magiczny Murzyn był też w „Lśnieniu”. I to magiczny, że ho ho, jeno potem zginął (jako pierwszy).
Ale ostatnio kino amerykańskie zaczyna używać też Magicznych Hindusów (vide: „Diabeł” wyprodukowany przez Shyamalana, w którym gdy Diabeł jest blisko, grzanka spada na podłogę posmarowaną stroną), a pewnie i innych nacji
Zginął w filmowej wersji wg Kubricka, polecam przeczytać książkę – tam jego losy układają się nieco inaczej.
Wiem wiem, ale właśnie o kino się tutaj rozchodzi.
Chociaż można by się zastanowić, czy ów Magiczny nie jest przypadłością samego Stephena Kinga – przecież zarówno „Lśnienie”, jak i wymienione przez Dema „Zielona Mila” i „Skazani na Shawshank” wywodzą się z jego prozy.
(Mimo, że „Lśnienie” można moim zdaniem rozpatrywać jako niemal niezależne od książki dzieło, tak jak większość adaptacji Kubricka).
Zaskakuje mnie, że Morgan Freeman należy do tych ludzi. Przecież wiadomo, że większość aktorów dostaje role w miarę podobne, pasujące do charakteru albo te, które najlepiej wychodzą (Morgan Freeman mądry i szlachetny, Linda kozak, Pazura śmieszek, a wspomniany Jim Carrey same role komediowe).
Fajny artykuł.
Co do Jima – niekiedy jednak zdarza mu się zagrać w zcymś „niekomediowym” – jako przykład można uznać: „Numer 23”, czy „Majestic”. Aktorzy też często są szufladkowani, jak sam napisałeś – nie oznacza to jednak, że nie nadają się do innych ról. No ale zwykle widz jest przyzwyczajony, że Carrey gra „kogoś_tak_głupiego_że_aż_śmiesznego”, więc w takiej roli chce go widzieć.
Jedna uwaga techniczna: Morfeusz a nie Orfeusz.
Tekst super, nawet nie wiedziałem że coś takiego istnieje, ale dobrze to podsumowałeś.
Już poprawiłem, dzięki :).
Oczywiście zgadzam się, że topos nie powinien istnieć jeśli podchodzimy do tego ogólnie, jako do wszystkich filmóm. Wątpię jednak by przypadkiem było, że w większości książek Stephena Kinga pojawia się czarnoskóra postać z nadprzyrodzonymi mocami, wspomnieć można właśnie „Zieloną Milę” „Skazanych na Shawshank” czy „Bastion”, jest to jednak, moim zdaniem, tylko cecha tego pisarza i nie powinno to być wytykane w pojedynczych produkcjach, gdzie jest to często przypadkiem.
Ps. Skąd Twoja strona bierze awatary? Bo tego oka używałem jakieś parę lat temu.
Gravatar.com
Dzięki, teraz mi tak przyszło do głowy, że mogłem po prostu zbadać element w google chrome :D
Z kolei Kingowy stary sąsiad ze „Smentarza Dla Zwierzaków” to dobry przykład białej postaci, która gdyby była czarna, też by wpadła w topos Magicznego Murzyna.
Cóż, tego akurat nie miałem okazji przeczytać. W sumie jak się teraz zastanowić, to może faktycznie po prostu akurat trafiłem na takie jego książki, w których była postać kwalifikująca się pod Magicznego Murzyna, inna sprawa, że sam pewnie nie zauważyłbym takiego schematu, gdybym nie usłyszał o nim w jednej z recenzji „Zielonej Mili” na Youtube.
Gdyby ten sąsiad był murzynem, zwłaszcza takim magicznym to uratowałby dzieciaka. A tak to zwykły biały staruszek, który pozwala umrzeć.
Przecież Red ze Skazanych nie miał nadprzyrodzonych zdolności. To po prostu mądry i doświadczony facet.
No niby nie, ale skoro Dem mógł o nim wspomnieć w tym kontekście, to ja chyba też…
A możliwość załatwienia skazanym, tego czego potrzebowali to wcale nie taka przyrodzona zdolność :D
Przecież w kiciu są ludzie którzy potrafią załatwiać coś więcej niż paczkę fajek ;) Nie martw się, oni sobie tam radzą :D
W opowiadaniu „Skazani na Shawshank”, Red jest irlandczykiem, do tego jest rudy (stąd pseudonim). ;)
Przeczytałem około 15 książek Kinga i doszedłem do wniosku, że nadprzyrodzonymi mocami najchętniej obdarzał czarnoskórych i rzeczy materialne. Ewentualnie cyganów z „Chudszy” (to chyba cyganie byli). Zresztą też bym ich wrzucił do jednego worka z czarnoskórymi. Oczywiście byłby to worek tolerancji, bo nie jestem rasistą.
Nie zapominajmy o Tokenie. Takie postacie również można uznać za rasistowskie. :P
Pięknie napisane Dem