lis 2016 01

Na festiwalu widziałem aż 25 różnych obrazów, więc znalezienie pięciu takich, które trzeba zobaczyć nie było wcale trudne. Gorzej, że nie zmieściły mi się inne – na przykład świetny dokument „Peter na farmie” oraz nowość Kelly Reichardt „Certain Women”. O tym drugim powiem jednak mimo wszystko powiem w Ekspresie, więc nie ma tego złego.

Pominąłem też na swojej liście produkcje Orsona Wellesa, których na retrospektywie zobaczyłem aż pięć. No i odpuściłem też z listy filmy, które były na festiwalu, ale które widziałem wcześniej, czyli The Fits oraz Midnight Special. Oba zdecydowanie warte uwagi. I jakby ktoś pytał – nie oglądałem jeszcze Patersona ani Sully, bo wiem, że niedługo wchodzą do kin i szkoda mi było festiwalowego czasu.

00060b2rnvj2o85y-c122

OK, startujemy. Oto 5 filmów z American Film Festival, na które powinniście czekać z zapartym tchem:

5.Inne zło (Another evil), reż. Carson D. Mell

Zawsze fajnie mieć na liście choć jeden taki film, o którym inni nie mówią. „Inne zło” grane było pierwszego dnia wieczorem, a potem następnego rano. Przez to mało kto go zobaczył i nikt nikomu nie zdążył go polecić. Sam obraz także nie skacze jakoś do oczu, bo stworzony jest na mikrobudżecie.

another_evil_mark_proksch_steve_zissis_fantasia_1050_591_81_s_c1

Mimo wszystko nie wrzucam go tu tylko jako ciekawostkę – „Inne zło” wspaniale broni się samo. Ta niezależna komedia o nawiedzonym domu to przede wszystkim sposób dla komika Marka Prokscha (ten z wielkiego żółtego SUV w Better Call Saul) by go zauważono. Stworzył tu postać doskonałego creepa – budzącego na przemian współczucie, odrazę, śmiech i niepokój. Szczęśliwie my nie przebywamy z tym egzorcystą w jednym pomieszczeniu, więc możemy się nerwowo śmiać dowoli. Właściciel domu (Steve Zissis, znany np. z Togetherness) nie ma tyle szczęścia.

maxresdefault

4.Christine, reż. Antonio Campos

Nominacja do Oskara za najlepszą rolę kobiecą jest tu więcej niż prawdopodobna. Rebecca Hall transformuje się tu bowiem w postać nie do końca zrównoważoną – Christine Chubbuck, prawdziwą dziennikarkę, doprowadzoną w końcu przez chorobę do samobójstwa podczas transmisji na żywo. Film i bez tego finału byłby jednak angażujący, po pierwsze właśnie ze względu na to, że jest to studium bardzo niecodziennego charakteru, a po drugie dzięki świetnej równowadze między dramatem a humorem.

screen-shot-2016-09-16-at-1-43-47-pm

Równowadze bardzo trudnej do osiągnięcia, bo łatwo wpaść w tabloidowe żerowanie. Udaje się tej granicy nie przekroczyć. Christine, choć przedstawiona jako postać, której towarzystwo trudno znieść, otrzymuje wrażliwy portret. Do tego odświeżające jest, że sam film nie podkreśla, jak telewizja żeruje na cudzym nieszczęściu, bo bohaterka robi sama i to zupełnie wystarcza.

christine-movie

3.Wieża (Tower), reż. Keith Maitland

Bez tego wychwalanego wszędzie dokumentu ta lista nie mogła się obejść. Twórcy sięgają po animację, by uniknąć tanizny, z jaką od razu kojarzy się zwykła inscenizacja wydarzeń. I to naprawdę działa – potraktowane filtrami postacie od razu rodzą w widzu sympatię. Tym mocniej uderza temat. Dokument opowiada bowiem o masowym morderstwie – ktoś wziął broń i zaczął strzelać do przypadkowych ludzi.

tower

Oprawca czaił się ze snajperką na szczycie wieży uniwersytetu w Teksasie i przez godzinę pozbawił życia 18 osób, a ponad 30 innych postrzelił, ale to nie o nim opowiada dokument. To materiał na cześć bohaterstwa zwykłych ludzi, a nie zgłębianie genezy zła. Piękna rzecz – udało się tak stworzyć dokument o wstrząsającej strzelaninie, że budzi przede wszystkim wiarę w dobro ludzkiego gatunku. Najbardziej wzruszający film na festiwalu.

maxresdefault

2.Moonlight, reż. Barry Jenkins

Pokaz trzech etapów w życiu Chirona, nazywanego również Małym lub Czarnym. Oglądamy fragmenty z jego dzieciństwa i młodości, z których wydarzenia wpływają na to, jakim człowiekiem staje się w ostatnim akcie. Pierwsze dwa akty to przede wszystkim programowanie człowieka oglądanego w ostatnim. Chociaż żadna to wada, bo są równie istotne dla całości, zagrane pięknie i nigdy nie nudne.

przechwytywanie

Pod pewnymi względami „Moonlight” przypomina mi „Boyhood” – też mówi bardzo szeroko o życiu za pomocą konkretnego przykładu i także uwrażliwia na innego człowieka oraz drogę, którą przechodzi. Pokazuje to wrażliwie, spokojnie i w jasnych barwach, pięknie uzupełniających w pełni czarnoskórą obsadę filmu.

moonlight_clipbackhome

1.Manchester by the Sea, reż. Kenneth Lonergan

Prawie pominąłem ten seans. Odbył się zaraz przed „Loving” Mike’a Nicholsa, a ja nie chciałem tak jeden po drugim dwóch dwugodzinnych filmów oglądać. Okazało się, że to „Loving” trzeba było sobie odpuścić.

man

„Manchester” to bowiem piękny, humanistyczny obraz o granym przez Casey Afflecka mężczyźnie nie potrafiącym wrócić do dawnego życia po wydarzeniach z przeszłości. To mądry obraz o radzeniu i nieradzeniu sobie ze stratą, a przy tym naprawdę przystępny. Niewymuszony humor i doskonała chemia między bohaterami sprawiają, że „Manchester” nigdy nie przytłacza. Nie wpada w melancholijne nuty, nie bombarduje emocjami.

manchesterbythesea_trailer

Jak macie zobaczyć tylko jeden z tych filmów, to zróbcie jednak czas na dwa – na ten i na „Moonlight” z miejsca drugiego.  A najlepiej jeszcze „Wieżę”. I niech to będzie taki Wasz „zestaw humanistyczny”.

Jeśli znacie datę polskiej premiery któregokolwiek z tych obrazów, to dawajcie znać. Ja niestety jak dotąd nie znalazłem informacji na temat żadnego, ale to nie znaczy że należy porzucać nadzieje – często między festiwalem a wejściem do kin mija wiele miesięcy.

Napisz komentarz