Planeta Małp jest jedną z wczesnych ofiar Hollywoodzkiego dojenia pieniędzy. Mimo, że sam nie oglądałem tych wszystkich filmów z lat siedemdziesiątych, możemy po średnich ocenach spokojnie założyć, że nie straciłem wiele. Kolejne filmy przynosiły coraz mniejsze zyski, a seriali telewizyjnych nikt nie chciał oglądać, więc w końcu wykopano małpom grób.
W 2001 wykopał je słynny fan trupów Tim Burton i zrobił remake, ale okazało się, że ciała nadal strasznie cuchną i musi minąć jeszcze kilka lat, zanim staną się zdatne do użytku.
Najnowsza produkcja to „Ewolucja Planety Małp”, czyli kontynuacja filmu z 2011 roku pod tytułem Geneza Planety Małp. Oba obrazy opowiadają historię sprzed wydarzeń z oryginalnej „Planety Małp”. Jeśli czujecie się trochę zagubieni, to przestańcie. „Geneza” i „Ewolucja” to nowy start serii, więc możecie spokojnie olać wszystkie te dawno martwe człekokształtne i brać się za nową serię. Bo jest za co.
„Geneza Planety Małp” z 2011 nie jest może filmem wybitnym, ale skutecznie robi to, co sobie przyjęła. Osobiście nie przepadam za filmami, które polegają na pokazywaniu, jacy to ludzie są koszmarni i bezlitośni, a jakie zwierzątka biedne i męczone. Uważam to za bardzo tanią metodę wyzwalania emocji wśród ludzi, do tego nie potrzebujemy podsycania tego jeszcze bardziej w momencie, kiedy większość komentarzy na YouTube pod przypadkowym filmem o szczękającym psie to podejrzenia złego traktowania tudzież groźby karalne pod adresem właściciela.
W nowym filmie, czyli „Ewolucji Planety Małp”, najbardziej zaskoczyło mnie, jak bardzo różni się od swojego poprzednika. Akcja przesuwa się o dziesięć lat i zostajemy wrzuceni w postapokaliptyczny świat. Nie jesteśmy przy tym zagubieni – wprowadzenie dobrze pokazuje stan świata i wprowadza bohaterów, jednocześnie rzucając ich w nową sytuację, czyli konflikt z małpami.
Film długo utrzymuje dyplomatyczne napięcie, które działa tak dobrze, ponieważ rozumiemy potrzeby obu stron konfliktu. Czuć, że pokój wisi na włosku i może wystarczyć zupełna bzdura, by go pogrzebać. Dużo tu rzecz jasna zasługi dwóch głównych ról: Jason Clarke jest głównym reprezentantem ludzi, zaś Andy Serkis ponownie wciela się w Ceasara – małpiego lidera, za pomocą magii motion capture. Gość w ogóle jest z tego znany – grał już tak we „Władcy Pierścieni”, a dyplom z małpiego aktorstwa otrzymał za „King Konga” Petera Jacksona.
W ogóle jak już jesteśmy przy technologicznej magii, trzeba przyznać, że film jest wizualnie naprawdę imponujący. Małpy na koniach wyglądają jednocześnie dziwacznie i zupełnie naturalnie. Zniknęło gdzieś też to uczucie sztuczności, które towarzyszyło mi podczas oglądania „Genezy”.
Jeśli szukacie w wakacje świetnie wyglądającego, wysokobudżetowego filmu, który nie będzie uwłaczał waszej inteligencji, to nowa „Planeta Małp” powinna wam zrobić dobrze. Nie jest to kolejny film mówiący o tym, jacy to ludzie są głupi i okropni. Porusza ważne tematy i nie zasypuje widza akcją i wybuchami na każdym kroku. Jednocześnie rzecz jasna nadal jest to kino typowo rozrywkowe.
Nie rozumiem tego dissu na starą serię „Planety Małp” – i skąd ta informacja, że kolejne części w latach 70 przynosiły coraz niższe dochody? Może ostatni z filmów, to rozumiem, ale pierwsze na pierwsze produkcje był boom porównywany do fenomenu Gwiezdnych Wojen :)
Starą serię warto obejrzeć, choćby dlatego by poznać świat kina, którym jarali się nasi rodzice ;] A historia opowiedziana w tych filmach też jest niezła – należy pamiętać, ze „Planeta Małp” i „Ptaki” powstały w latach ’70 czyli w czasie w którym świat ocierał pot z czoła wzdychając z ulgi, że udało mu się uniknąć wojny atomowej (kryzys kubański).
Być może ludziom, którzy ćwiczyli ucieczki do schronów przeciw-atomowych, takie obrazy, jakie były pokazane w „Planecie” szczególnie podziałały na wyobraźnię :)
Tak czy inaczej – polecam starą serię, dobre kino :]
Co do „Ewolucji” – film jest faktycznie niezły, ale tylko niezły :) Szału nie ma i dupy wam nie urwie, ale jest co oglądać – dobre nawiązanie do „Genezy” i ciekawe zakończenie, które zarówno daje pretekst do części trzeciej, jak i godnie zamyka całą historię, pozostając w spójności z całą historią, która jest opowiadana od niemal 40 lat :]
Planeta malp z 68 jest super!
To jest właśnie to, co okropnie nie podobało mi się w ,,Genezie”-,,Patrzcie jakim to jesteśmy okropnym gatunkiem, wszystkich nas powinno się zabić!”.
Kiedyś chyba oglądałem którąś część „Planety Małp” gdzie małpy panicznie bały się koni… Czy to przeoczenie twórców filmu, czy może pomieszały mi się tytuły?
Filmy o planecie małp doskonale ukazują, to co działoby się gdybyśmy zamienili się miejscem ze zwierzętami. Taki prztyczek w nos dla ekooszołomów twierdzących jacy to ludzie nie są bestialscy.