Moja Szufladzia z Czerwonym Nosem
sty 2013 09

Jak naciśniesz na nos, to będzie głośne HONK HONK (tak naprawdę to nie).

Strasznie mnie w szkole aktorskiej cisnęli za charakterystyczność. Czasem dostawałem pochwały, kiwnięcia głową za swój styl i swoje podejście na scenie. Ale nawet jeśli się takie pojawiały, zaraz belfer lub jego asystent dorzucali jakieś „ale żeby cię to nie zgubiło” albo „tylko uważaj na SZUFLADĘ”. SZUFLADA to koniec twojej kariery aktorskiej. SZUFLADA to ten moment, w którym przegrałeś ze sobą i skończyłeś się jako aktor.

Durrrr wcale nie. To, że wykonujesz coś konkretnego lepiej niż inni, czyni cię LEPSZYM a nie gorszym. Jeśli masz jakiś talent wewnątrz swojego aktorskiego talentu, to rozwijaj go najmocniej! Kiedy masz postać wojownika na dwudziestym levelu w grach fabularnych, nie zabierasz się za naukę zaklęć pierwszego poziomu, żeby „rozszerzać swoje zdolności i nie szufladkować się jako rycerz”. Bo potem fajnie, teraz jesteś wojownikiem lvl20/magiem lvl1, machasz mieczem gorzej niż reszta twojej gildii, a twoje zaklęcia są w stanie wpływać tylko na zdechłe jeże i osłabione niemowlęta.

Innymi słowy teraz jest kupa lepszych od ciebie w obu dziedzinach. Żadnego już nie dogonisz. Chyba, że mama da ci kasę na topór ze sklepiku premium.

Jestem w stanie zrozumieć stanowisko niektórych, że szufladkowanie się jest czymś złym. Mówią często o tym ze łzami w oczach, twierdzą, że chcą czegoś więcej, że pragną rozwoju, więc nie chwytają się schematów… A fakty są takie, że we wszystkim są nijacy, nie mogą się odnaleźć nigdzie.

lzy

Nie martw się, stary. Też znajdziesz coś, w czym kiedyś będziesz dobry. Możesz mi parzyć espresso. Jest bardzo łatwo, bo mam taki zaparzacz na kapsułki.

Jasne, każdy z nas czasem marzy sobie, żeby pokazać się w czymś innym. Czasem jakiś aktor ma dość bycia tym śmiesznym/smutnym kolesiem. Ale czemu ma to nas obchodzić? Bill Murray jest najlepszy jako cyniczna, deadpanowa, smutna postać. Stallone może sobie mówić, że chce grać wewnętrznie rozbitego profesora akademickiego w romantycznym dramacie, będzie się bił i koniec. Mnie tam przeważnie wkurza, kiedy mi stolarz robi metalowe krzesła*!

Szuflady dotyczą wszystkich dobrych twórców i aktorów. Czasem są tylko ciut mniej atakujące twarz, bo są szufladami bez kolorowej etykietki. Ktoś może powiedzieć, że np. bracia Coen nie mają szuflady, bo tworzą setki różnych rodzajów filmów. Ej, kaman, szuflada o nazwie bracia Coen to nadal szuflada. Mają charakterystyczne, często kreskówkowe postacie i specyficzny humor zmieszany z tragedią. Idziesz na braci Coen, to spodziewasz się braci Coen. Jak idziesz zobaczyć Deppa, to zobaczysz jednego z dwóch Deppów. Obaj są zajebiści, więc wszystko jedno, który się trafi.

I to jest najważniejsze. Żeby Twoja szuflada była Twoją własną. Kiedy stworzysz własną szufladę, zyskasz przywileje z nią związane bez żadnych negatywnych efektów, takich jak smród skarpet poprzedniego właściciela.

Niektórzy znani, rozchwytywani aktorzy jęczą, że zostali zaszufladkowani i to rujnuje ich karierę. Super, dobry pomysł – słuchacie płaczu ludzi, których jedynymi problemami są banknoty walające się po kuchennym stole i przedawkowywanie kokainy. Przecież nie mogą o tym powiedzieć w swojej biografii czy wywiadzie dla Vivy, a coś trzeba.

Ale nie, serio. Warto zdobyć swoją szufladę. Nie zaczynaj od bycia aktorem. Zacznij od swojej melodii i buduj dalej z tego. Jeśli masz już szufladę, możesz ją zacząć przyozdabiać orderami. Każdy producent zobaczy ją i powie „chcę mieć jej właściciela!”. Tak dostajesz robotę. Jesteś aktorem, na tym polega twoja praca.

rozwojdusza

To, że aktorów teraz się szkoli na natchnionych artystów zamiast porządnych rzemieślników, to inna sprawa.

 

*Nie licząc Jima Carreya. On akurat robi całkiem porządne metalowe krzesła.

Słownik pojęć:

Szuflada – twoje ramy, w których się kształcisz. Pamiętaj,
by nie budować szafy, bo melodii ci starczy najwyżej na gruby karton.

Melodia – waluta za którą kupujesz materiały na szufladę

Kształcenie Ogólne – kiedy dostajesz w mordę od herszta orków,
bo jesteś lvl1 woj/lvl1 mag/lvl1 łotrzyk/lvl1 kapłan

66 komentarzy

  1. domi pisze:

    bracia coen od jakiegoś czasu nie są braćmi.

  2. popis pisze:

    bardzo fajny tekst i rozważania demie o niebanalnym przesłaniu, odnosi sie do wielu dziedzin zycia blalalalala

  3. Kamil pisze:

    To samo z humanistami. Jak ktoś mi mówi, że humanista jak Da Vinci powinien być ze wszystkiego ogarnięty, to jedyną rozsądną odpowiedzią jest to, ze interdyscyplinarność zabija specjalizację i prowadzi do miernoty.

  4. Kshaq pisze:

    Filozoficzne i jednocześnie ogarnięte.
    Jak ty coś napiszesz to wiem, że trzeba spodziewać się zajbistych rzeczy.

  5. ja pisze:

    Wow. Nie spodziewałem się takiego czegoś po demie. Oczywiście jestem mile zaskoczony ;3

  6. Hobbit pisze:

    Nie do końca zgodzę się z tym tekstem, ale chyba nie jest to miejsce na takie rozpiski. Interesuje mnie raczej inna kwestia… Mówisz Dem o swojej szufladzie, ale jednak z tej szuflady wychodzisz, bo – jak widać z filmu „Wariat i zakonnica” zaprezentowanego na tym blogu – nieźle Ci wychodzą role nie tylko komediowe. No chyba że to jest wyjątek z twojej kariery, w co wątpię. Z tego zaś wynika, że masz przynajmniej dwie szuflady (no bo niechlujne byłoby wrzucenie dwóch rzeczy do jednej szuflady naraz). A dwie szuflady to właściwie może być już komoda. A komoda to coś więcej niż szuflada. A szuflada może być jedna. Więc twoja szuflada… Wiadomo o co chodzi.

    Mimo wszystko – fajny blog, kontynuuj swoje rozważania. Na pewno się je przyjemnie czyta. Masz talent, a może nawet i talenty.

  7. AnnaWallace pisze:

    Demie, jesli Cie to interesuje, ode mnie na pewno masz order do swojej szuflady, ktora to podoba mi sie tak bardzo, ze od dawna ogladam Twoje filmy na youtube, czytam komiksy, a teraz takze to, co tutaj napisales. Milo patrzec na ludzi, ktorzy wiedza, co robia i sa w tym konsekwentni.
    Co do aktorstwa (moja bajka), moge napisac, ze zgadzam sie z tym, co napisales. Nie wiem, co prawda, jak dokladnie wyglada nauka w polskich szkolach teatralnych, ale jestem swiadoma, jak wielce rozczarowanych jest wielu ludzi po ukonczeniu tych studiow. Ciesze sie, ze Ty potrafiles wykorzystac, to czego sie tam nauczyles w taki dobry sposob.

  8. David Gildour pisze:

    [tl;dr]
    Szufladą może też być brak szuflady co nie. Kwestia tego że nie trzeba jakoś strasznie się napracować, żeby mieć własną szufladę (niepowtarzalną szufladę – no, z tym bywa gorzej), a żeby być naprawdę wszechstronnie uzdolnionym – to wymaga naprawdę kupy wysiłku i samoogarnięcia; kinomanem nie jestem, więc przykłady aktorskie nie do końca do mnie trafiają, ale przykładowo weźmy takiego Lemmy’ego Kilmistera (frontman Motörhead) – zaszufladkowany już dawno, od parudziesięciu lat robi praktycznie cały czas to samo rżnięcie, śpiewać właściwie nie umie, więc nawet gdyby chciał to stylu muzycznego nie zmieni. Ale weźmy kogoś z zupełnie innej beczki muzycznej – Steve Vai. Koleś jest tak wysublimowanym muzykiem i kompozytorem, że nawet nie jestem w stanie określić jaki gatunek muzyczny wykonuje; technicznie jest geniuszem i wirtuozem, co naprawdę kosztowało go sporo pracy, ale teraz robi muzykę jaką chce, czerpiąc ze wszystkich niemal inspiracji muzycznych. Ma szufladę, jest naprawdę charakterystyczny w swoim brzmieniu, ale właśnie polega ona na tym, że tej konkretnej szuflady nie ma.
    [/tl;dr]

    A no i fajnie się czyta i fajnie że wszystko jest w jednym miejscu. Keep up the good job, mate!

Napisz komentarz