sie 2014 15

„Przeciętny człowiek wykorzystuje 10% mózgu” głoszą plakaty nowego filmu ze Scarlett Johansson w roli głównej, cementując jeszcze raz tę nieprawdziwą informację w świadomości ludzi, jak to robiły różne inne produkcje Hollywood, w tym niedawny „Jestem Bogiem”.

Lucy-Poster
Jestem człowiekiem, który nie wierzy, że powtarzana w kółko bzdura staje się prawdą, więc powinienem po prostu móc spokojnie usiąść w kinie ze świadomością, że ja swoje wiem, a film to tylko film i nie ma co się pieklić.

„Lucy” zaczyna się z biegu – od razu jesteśmy rzucani w wir akcji. Pierwsze 15 minut faktycznie miło spędzam – trochę to głupawe, ale też jakby świadome, a napięcie jest świetnie zbudowane. Ale w momencie, kiedy na ekranie pojawia się Morgan Freeman i zaczyna wygadywać kompletne farmazony, zaczynam się martwić. Wiele osób na sali kinowej pewnie bardziej wierzy Morganowi Freemanowi niż swoim nauczycielom i wykładowcom. Do tego Morgan Freeman wziął ze sobą slajdy. A wszyscy wiemy, że slajdy nigdy nie kłamią. Morgan Freeman i slajdy to bardzo niebezpieczne kombo, które jest w stanie podważyć słowa rodzonej matki.
Jak informuje nas stary naukowiec, zwierzęta są głupsze od ludzi, bo one używają tylko 5% swoich mózgów. Wyjątkiem są delfiny, które używają aż dwadzieścia i dlatego potrafią używać echolokacji.

Cała część popularnonaukowa tego filmu to skandaliczna bzdura. Ale spoko – po prostu uznajmy, że to nie jest science fiction. Spróbujmy spojrzeć na ten film jak na superbohaterskiego akcyjniaka. W sumie to by nawet pasowało: są supermoce, są arcyźli zbrodniarze, a pseudonauka w tym gatunku tak nie gryzie.

Scarlett wie, jaka jest mądra. "Heh", myśli sobie.

Jeśli ktoś nie wie – w filmie chodzi o to, że Scarlett Johanson dzięki nowemu narkotykowi (który dostaje się do jej ciała w wyniku draki związanej z koreańską organizacją przestępczą) otrzymuje dostęp do reszty swojego mózgu. Szczęśliwie dla widza wiąże się to z bardziej widowiskowymi mocami niż echolokacja.

Niektóre sceny z wykorzystywaniem nowych zdolności są zaskakująco rozrywkowe – czuje się faktycznie tę boską moc bohaterki i z przyjemnością patrzy na te wszystkie zaskoczone i przerażone twarze przypadkowych ludzi. To jest to, co ja lubię w superbohaterskich historiach – to, jak  na supermoce reagują zwykli ludzie wokół i jak bardzo są bezradni. Niestety temat w ogóle się nie rozwija z czasem i sporą część filmu spędzamy patrząc na kolejne sytuacyjki w których ludzie są zdziwieni. Na drodze Lucy nie staje żadna przeszkoda, więc w momencie, w którym nadludzkie zdolności tracą świeżość, nie ma żadnego napięcia, które by mogło wejść na jej miejsce.

Luc Besson, który jest zarówno scenarzystą, jak i reżyserem tej produkcji, najwyraźniej to zauważył, ale stwierdził, że nie będzie pisał scenariusza na nowo, tylko wyciągnie napięcie z przysłowiowej dupy, robiąc przy tym ze swojej bohaterki niekontrolowaną, bucowatą idiotkę.

Stare powiedzonko mówi, że niemożliwe jest napisanie przekonująco postaci inteligentniejszej od piszącego. To, że Lucy zachowuje się jak umysłowo potłuczona nie świadczy najlepiej o Bessonie. W jednej scenie posiada moc, by w następnej kompletnie o niej zapomnieć. Wysyła ludzi na rzeź, mówiąc, że musi się skupić. Do tego udowadnia swoją intelektualną wyższość mówiąc banałami  („Liczby i litery nie istnieją. To symbole wynalezione przez ludzi!”).

Film zdradza się już w pierwszych minutach grubo ciosaną analogią – kiedy ujęcia osaczanej Lucy są przecinane scenkami z polowania lamparta na jakiegoś tamtejszego jelonka. I dalej wcale nie jest lepiej – produkcja cały czas obraża inteligencję widza, a w zamian oferuje tylko kilka rozrywkowych scen. Besson tak bardzo uwierzył w te 10%, że stworzył film, do którego faktycznie trzeba te 90% wyłączyć, by móc się na nim bawić.

23 komentarze

  1. Kuzi pisze:

    Mózg człowieka to zagadka której nikt nie rozwiąże, 2 czy 10% to bardziej nasza wiedza powierzchowna o jego działaniu. Może trzeba do tego podejść z całkiem innej strony…

  2. A mi się też niespecjalnie podobało.Ewidentnie reżyser wzorował się na filmie „Jestem Bogiem”. Przy czym ten drugi zdecydowanie lepiej mi się podobał. Tam też jest narkotyk o tym samym działaniu NZT – myśl zatem nie jest świeża.

  3. dog pisze:

    Widze ze autor tej recenzji po prostu olal sprawe, kupa ludzi stworzylo film, a ten popieprzyl popieprzyl zbesztal i skonczyl, nie wspominajac o dobarych stronach filmu…. glupi jestes autorzyno… to kpina a nie recenzja.

  4. CO WY PIEP... pisze:

    KTO MOWI ZE TO NIE PRAWDA ZE WYKORZYSTUJEMY 10% SWOJEGO MOZGU. WYKORZYSTUJEMY 2. SLUCHANIE TEORI JEDNEJ GRUPY NAUKOWCĄ, KTÓREJ JAK WYCZYTAŁEM WSZYSCY WIERZYĆ JEST BEZSENSU, GDY CAŁA RESZTA UDOWODNIŁA ŻE KORZYSTAMY Z 2%. WIEKSZA CZESC FILMU TO PRZYPUSZCZENIA OPARTE O NAUKE CO BY BYLO GDYBYSMY WYKORZYSTYWALI WIECEJ. FAKT JEST JEDEN. NAPEWNO BYSMY PAMIETALI WSZYSTKO CO WIDZIELISMY I ROBILISMY NAWET ZA NIEMOWLAKA ALBO I JAKO PLOD OD MOMENTU KIEDY MAMY MOZG.

  5. CO WY PIEP... pisze:

    Co wy pieprzycie? Genialny film, którego nie można traktować jak film. Recenzja jest do bani i jest totalną bzdurą. Kto niby obalił teorię że ludzie wykorzystują 10% swojego mózgu? Wykorzystują 2% wiec to nie obalenie, a jedynie zmodyfikowanie. Jestem mistrzem interpretacji z pewnością w przeciwieństwie do głupkowatego krytyka, którego bzdurny, bezsensowny i nie oparty żadnymi konkretnymi faktami tekst recenzencki możecie przeczytać powyżej. Pomimo wrodzonego talentu interpretacji nie potrafię jeszcze zinterpretować tego filmu, bo do tego jest potrzebne zrozumienie ostatniego dialogu Lucy do widza:
    „Miliard lat temu dano nam, życie teraz wiecie co z nim uczynić” film oglądnąłem już 4 razy i wciąż nie zrozumiałem co autor miał na myśli i wprowadził w najgłębszą jak do tej pory refleksje już nie dotyczącą elementów lub naszego życia, lecz życia materii, wszystkiego co nas otacza, kosmosu, a najbardziej czasu. Refleksji nad tym z czego jest czas, jak powstał, czy istnieje początek czasu? To czas nas stworzył, więc jesteśmy z czasu. Refleksja do której autor doprowadził jest niepojęta i niemająca granic. A jedyne co po tym filmie miałbym ze swoim życiem zrobić to rozpaść, się na części i stać się współistnieniem z materią i czasem.

  6. Brzoza pisze:

    Widziałem ten film i byłby całkiem niezły jeśli grałby w nim Charlie Chaplin. Najbardziej rozbawiła mnie scena, gdzie niesamowity komputer stworzony przez Lucy wręczył naukowcom PENDRIVE’A z całą wiedzą wszechświata.
    „Życie zostało nam dane miliard lat temu. Teraz już wiecie co z nim zrobić.” Niestety- ja po tym filmie wciąż nie wiem. Sądzę, że Besson powinien pooglądać swoje stare filmy, może wtedy by się jakoś nawrócił na sztukę tworzenia dobrej kinematografii :)

  7. Wojciech pisze:

    Nie podoba mi się Twoja recenzja, więc anuluję suba >:-O Zuooo! Haters gonna hate!

    • CO WY PIEP... pisze:

      Bardzo propsuję, to nie recenzent tylko hejter nie mający mózgu, bo ten film nawet nie moze zostać nazwany filmem, pokazuje mi nową drogę, prowadzącą do jednego faktu, śmierć może uczynić nas wszechmaterią, po śmierci jak lucy, będziemy wszędzie, nigdzie, będziemy wszystkim i niczym. Staniemy się czasem.

  8. Zakrza pisze:

    Dlaczego zablokowałeś mnie na fejsie?

  9. Vincent pisze:

    „Japońscy i niemieccy naukowcy przeprowadzili najszerzej zakrojone badania w historii aktywności neuronów ludzkiego mózgu. Uczeni wykorzystali japoński superkomputer K. Maszyna wyposażona w 82 944 procesory i 1 petabajt pamięci pracowała przez 40 minut i w tym czasie przeprowadziła symulację 1 sekundy pracy 1,73 miliarda komórek połączonych za pomocą 10,4 biliona synaps. Symulacja objęła zatem 1% rzeczywistych rozmiarów mózgu. Skoro komputery pracujące w petaskali, takie jak komputer K, są w stanie symulować obecnie 1% ludzkiego mózgu, to oznacza, że będziemy mogli symulować pracę całego mózgu za pomocą komputerów pracujących w eksaskali, które prawdopodobnie pojawią się w kolejnej dekadzie – mówi lider projektu Markus Diesmann.”

    źródło: http://kopalniawiedzy.pl/mozg-symulacjaK-computer,18577

    Polecam cebulackim naukowcom doszukującym się straszliwych nieścisłości w koncepcji filmu, żeby wyjęli sobie kija z dupy. Nikt nie ignoruje was tutaj i nie stwierdza waszej niewiedzy. Mit o 10% mózgu jest fałszywy i jest to powszechnie znany fakt. Jeśli jesteście takimi purystami sci-fi to polecałbym wyłączyć komputer i TV bo dupa was będzie boleć po KAŻDYM filmie.

    • CO WY PIEP... pisze:

      Mit o 10% to nie mit, ludzie wykorzystują 2% swojego mózgu, a ludzkiego mózgu nie może symulować komputer. Mówiąc o symulacji mózgu, to tak jakbyś włączył symulator seksu i mówił że jest lepszy od prawdziwego. A tak naprawdę z seksem nie ma on nic wspólnego.

  10. Freeze pisze:

    Może gdyby to była wideorecenzja …

  11. Janek pisze:

    2Polew, muszę cię zmartwić, ale to, co piszesz, ma dokładnie tyle samo sensu, co twierdzenie o wykorzystywaniu zaledwie 10%.

    Części mózgu odpowiedzialne za kognicję też są wykorzystywane optymalnie. Ani też mózg to nie komputer, w którym części są wymienne. Kora wzrokowa służy do przetwarzania bodźców wzrokowych i nie oddelegujesz jej do przeprowadzania dodawania.

    • 2Polew pisze:

      Sęk w tym, że 99% dopieprzania o ten mit polega na tym, że mit 10% jest zawsze traktowany w taki sposób, jakby każdemu autorowi chodziło dosłownie o to, że 90% naszego mózgu pozostaje bezczynne (co nawiasem mówiąc brzmi tak bez sensu, że jakiekolwiek odkrywcze komentarze „Przecież pracuje cały!” same w sobie i swojej oczywistości są po prostu zbędne).

      Możliwe, że sa wykorzystywane dobrze, ale nic w ludzkim ciele nie jest wykorzystywane optymalnie. Nic nie działa idealnie i żaden ludzki organ nie jest na tyle dopracowany, żeby nie pozostawić miejsca na poprawki (to nie uwaga a’propos mitu 10%, raczej ogólna odnośnie 'optymalności’).

      Owszem, pewne fragmenty mózgu są wykorzystywane do danych czynności i tylko do nich, co nie zmienia faktu, że w filmie Sci-Fi, narkotyk, lek, eliksir czy jakikolwiek inny wichajster mający za zadanie dostosowanie ich do bardziej 'świadomego’ użytku miałby pełne prawo istnienia (uzasadniony w wystarczającym stopniu przez twórcę).

      Jest pewnym, że takie operacje nie są możliwe do przeprowadzenia, ale nikt nie może zabronić twórcy fantazjować sobie na ten temat w celu opowiedzenia takiej czy innej historii. Gdybym hejtował miecze świetlne, lub napęd nadprzestrzenny to zostałbym prawdopodobnie zlinczowany, mimo że są one znacznie większą bzdurą z fizycznego punktu widzenia, jednak z niewiadomych przyczyn te fantazje na temat mózgu ludzkiego spotykają się z dezaprobatą.

      Koniec końców, mit 10% jest idiotyczny, ale idiotyczne jest też ciągłe traktowanie go w sposób dosłowny i odkrywanie po raz 500 Ameryki.
      Jest dość powszechną wiedzą, że cały mózg jest wykorzystywanny do różnych celów i jestem pewien, że z dużą dozą prawdopodobieństwa że nawet ludzie, którzy ten mit wymyślili, wiedzieli o tym fakcie.

    • Kora wzrokowa służy do przetwarzania bodźców wzrokowych i nie oddelegujesz jej do przeprowadzania dodawania.

      Może do przeprowadzenia dodawania nie, ale zapewniam Cię, że u niewidomych te obszary mózgu nie leżą odłogiem – zaobserwowano samoistne „przeprogramowanie” się ich już w tygodniowych eksperymentach, gdzie ochotnicy przez 24/7 byli odcięci od bodźców wzrokowych! Podobnie, kiedy jakiś fragment mózgu zostanie uszkodzony w wypadku, czy podczas wylewu, inne rejony starają się go „zastąpić”. Radzą sobie z tym lepiej lub gorzej, ale czasem zdarzają się zabawne „błędy” – na przykład człowiek zyskuje umiejętność obliczania w ciągu ułamków sekund wyników mnożenia 5-cyfrowych liczb, czy równie intuicyjną wiedzę, jaki dzień tygodnia był czwartego grudnia 1995 (jak i dowolnego innego dnia).

      Więc serio, to nie jest aż tak niemożliwe, jak Ci się wydaje. Mózg to fascynująca rzecz. :)

  12. czytaty pisze:

    Traktowanie widza w taki sposób czasem boli, trzeba się w końcu przestawić, że półinteligentny film akcji to tylko półinteligentny film akcji. Pomijam już pójście na łatwiznę i przemielenie istniejącego już scenariusza. Dobra recka, oczekiwałem dokładnie *tego* podsumowującego zdania i się nie zawiodłem!

    • Dem pisze:

      Nie ma co się przestawiać, trzeba film realizować tak, by się nie gryzło, a nie oczekiwać od widza, że będzie wybaczał błędy.
      Patrz: Snowpiercer.

  13. 2Polew pisze:

    O ile mit 10% jest rzeczywiście mitem, o tyle wydaje mi się, że teoria w filmie nie traktuje go dosłownie. Wykorzystywanie zaledwie 10% mózgu już na pierwszy rzut oka jest oczywistą nieprawdą, bo jego całość pozostaje w stanie ciągłej (pobudzonej lub nie) aktywności.

    Wydaje mi się, że kiedy ten mit jest wykorzystywany w filmach, książkach itp., to autorzy mają na myśli nie wykorzystywanie pasywne mózgu (do funkcji organizmu takich jak termoregulacja, krążenie, inne procesy życiowe), ale wykorzystanie tej jego części, która jest odpowiedzialna za świadome kojarzenie faktów, myślenie abstrakcyjne, reakcje itp. Jak i to, że w wypadku wykorzystania większej części mózgu na poczet takich właśnie świadomych procesów, człowiek zyskuje pewne nadludzkie umiejętności (lubię to sobie porównywać do zarządzania np. pamięcią w urządzeniach elektronicznych. Jej całość jest wykorzystywana na różne procesy, jednak do wykonywania pewnych możemy 'oddelegować’ większą część, a przez to uzyskać znaczny wzrost efektywności).

    Mit jest mitem, co nie podlega dyskusji. Mi tylko wydaje się, że w dziełach kultury nie zawsze jest on traktowany dosłownie.

Leave a Reply to CO WY PIEP...